poniedziałek, 4 lipca 2011

Leasing a rozliczanie wydatków na używanie auta

Leasing a rozliczanie wydatków na używanie auta

Autorem artykułu jest Piotr Wyciślok



Traktowanie niektórych umów najmu jak leasingu (przy spełnieniu określonych warunków) prowadzi do nieoczekiwanych korzyści podatkowych i ewidencyjnych. Interpretacje urzędów skarbowych nie pozostawiają wątpliwości np jak skorzystać na podatkach przy korzystaniu z samochodu zastępczego, choć w określonych warunkach.
Przy umowach leasingu urzędy skarbowe zgadzają się na zaliczanie wydatków do kosztów podatkowych bez prowadzenia ewidencji przebiegu pojazdów. Tak wynika m.in.z interpretacji mazowieckich Urzędów Skarbowych Na pytanie, czy można uznać za leasing umowę nazwaną przez strony dzierżawą, jeden z nich odpowiedział, że „jeżeli okres, na który zawarto umowę, stanowi co najmniej 40 proc. normatywnego okresu amortyzacji oraz suma opłat netto ustalona w umowie uwzględniająca określoną w umowie cenę netto, za jaką spółka ma prawo kupić pojazd po zakończeniu umowy, jest większa od wartości początkowej nabycia samochodu przez wydzierżawiającego, to spółka prawidłowo zakwalifikowała zawartą umowę jako umowę leasingu podatkowego i nie jest zobowiązana do prowadzenia ewidencji przebiegu pojazdu w odniesieniu do samochodów osobowych użytkowanych na podstawie ww. umowy w celu zaliczenia kosztów związanych z tymi samochodami do kosztów uzyskania przychodów" . Podobnie również w interpretacji innego urzędu czytamy: „przepis art. 16 ust. l pkt 51 ustawy wyłącza z kosztów uzyskania przychodów wydatki z tytułu kosztów używania dla potrzeb działalności gospodarczej, samochodów osobowych niestanowiących składników majątku podatnika - w części przekraczającej kwotę wynikającą z pomnożenia liczby kilometrów faktycznego przebiegu pojazdu dla celów podatnika oraz stawki za jeden kilometr przebiegu, określonej w odrębnych przepisach; podatnik jest obowiązany prowadzić ewidencję przebiegu pojazdu. W przypadku gdy samochód wykorzystywany jest na podstawie umowy leasingu, przepis powyższy nie ma zastosowania". Urząd przyjął więc, że jeśli umowy najmu samochodu zawarte przez podatnika pozwalają na zrównanie ich z umowami na leasing samochodu, to podatnik nie ma obowiązku prowadzenia ewidencji przebiegu pojazdu w celu zaliczenia w koszty uzyskania przychodu wydatków związanych z eksploatacją samochodów. Zdaniem organów podatkowych obowiązek prowadzenia ewidencji przebiegu pojazdów jest również wyłączony wtedy, gdy podatnik korzysta z samochodu zastępczego otrzymanego w związku z przestojem (awarią) samochodu będącego przedmiotem umowy leasingu operacyjnego. Ważnym wnioskiem wypływającym z tej interpretacji potwierdzonym przez Pomorski Urząd Skarbowy jest konkluzja, że „w tej sytuacji można przyjąć, że pojazd zastępczy używany jest na podstawie umowy leasingu zdefiniowanej w art. 17a pkt 1 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, co warunkuje wyłączenie stosowania art. 16 ust. l pkt 51 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych".

---

Wolne ładunki, pojazdy - Giełda Ogłoszeń Transportowych eSpedytor


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy kredyt warto spłacać wcześniej

Czy kredyt warto spłacać wcześniej

Autorem artykułu jest Tomek Teodorczyk



Nie ulega wątpliwości, że każdy bank zainteresowany jest tym, żeby kredyt był spłacany przez cały okres, który zawarty jest w umowie kredytowej.
Zanim postaram się odpowiedzieć na to pytanie, chciałbym zaznaczyć, że w swoich obliczeniach nie biorę pod uwagę stworzenia sobie tzw. dźwigni finansowej w postaci zainwestowania środków z kredytu, czy posiadanych wolnych środków i skupię się jedynie na skutkach wcześniejszej spłaty kredytu lub jej braku.

Nie ulega wątpliwości, że każdy bank zainteresowany jest tym, żeby kredyt był spłacany przez cały okres, który zawarty jest w umowie kredytowej - sprawa jest oczywista, im dłużej spłacamy kredyt, tym więcej odsetek płacimy bankowi. Stąd, banki z reguły stosują różnego rodzaju zapisy utrudniające, czy wręcz czyniące nieopłacalną wcześniejszą spłatę.

Mam tutaj na myśli nie tylko prowizję za taką spłatę, lecz również określoną kwotowo lub procentowo kwotę, którą można spłacić, aby nie płacić prowizji (lub płacić ją w nieco niższej wysokości, niż wynika to z tabeli opłat banku). To także ustalenie przez Bank ilości nadpłat, których możemy dokonać w danym okresie (np. raz w miesiącu).

Minusy

Czy jednak zawsze wcześniejsza spłata kredytu jest dla kredytobiorcy opłacalna? Na pewno nie. O wszystkim tak naprawdę decyduje umowa, którą podpisaliśmy z bankiem zaciągając kredyt, ponieważ ogranicza ona w zasadzie do minimum nasze szanse na uzyskanie w przyszłości lepszych warunków od tych, które zaakceptowaliśmy podpisując umowę kredytową.

Najlepszym przykładem będzie tutaj kredyt hipoteczny. Większość banków ustala stałe (standardowe) warunki kredytu i dopuszcza możliwość ich negocjowania od określonej kwoty kredytu - np. powyżej 300.000 PLN lub równowartości tej kwoty w walucie obcej. Rata takiego kredytu to około 1.600 PLN, jeżeli jest to kredyt walutowy i około 2.200 PLN, jeśli mówimy o kredycie złotówkowym.

Myśląc o dokonaniu przedterminowej spłaty (nadpłaty) kredytu, musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wcześniejsza spłata kredytu w niewielkiej, biorąc pod uwagę kwotę kredytu, wysokości np. 2.000-3.000 PLN (nawet jeśli nie będziemy musieli ponosić kosztów związanych z prowizją) jest w takiej sytuacji dobrym posunięciem?

Kredyt walutowy ma to do siebie, że jednym z warunków decydujących o wysokości raty jest kurs waluty. Jeżeli spłacimy nasze przykładowe 3.000 PLN, a kurs waluty lub stopa procentowa wzrośnie, to może się okazać, że mimo wcześniejszej spłaty, nasz kapitał nie zmniejszył się albo wręcz wzrósł.

Po drugie, przy umowie zawartej na okres 30 lat, spłata takiej kwoty, niezależnie od waluty kredytu, to zmniejszenie raty o jakieś 8-9 PLN miesięcznie. Czy warto? Musimy także i to wziąć pod uwagę przed podjęciem tej decyzji.

Zdaniem większości osób zajmujących się kredytami, wcześniejsza spłata ma sens wtedy, kiedy kurs waluty, w której mamy kredyt jest bardzo niski (kupujemy więcej waluty, ponieważ jest tania i szybciej spłacamy kapitał kredytu). Jest korzystna także w przypadku, kiedy spłacamy większą kwotę, stanowiącą co najmniej 25%-30% kwoty kapitału.

Moim zdaniem, to bardzo dobre podejście, zwłaszcza przy kredytach w złotówkach, ponieważ wtedy mamy pewność, że nadpłacając 25% kredytu rzeczywiście o taką kwotę zmniejsza nam się zadłużenie z tytułu kapitału. W przypadku kredytów walutowych pozostaje kwestia kursów walut i wysokości stawek decydujących o oprocentowaniu, o której pisałem wcześniej.

Plusy

Kiedy więc wcześniejsza spłata kredytu ma sens i pozwala nam skrócić czas spłaty kredytu o kilka lub kilkanaście miesięcy (co przekłada się rzecz jasna na wysokość odsetek, które zapłacimy bankowi)?

Jak już pisałem, w interesie banku jest, żeby kredyt spłacany był jak najdłużej. W naszym interesie jako kredytobiorcy jest z kolei jak najkrótszy czas spłaty. Co więc możemy zrobić?
Przede wszystkim, wpłacać na kredyt regularnie mniejsze kwoty, zamiast jednorazowych większych spłat raz na kilka, czy kilkanaście miesięcy.

Przeanalizujmy nasz kredyt:

• rata kredytu wynosi 1.600 PLN lub 2.200 PLN, w zależności od waluty;
• okres kredytowania to 360 miesięcy. Kredyt wzięty w maju 2008 r. kończy się więc w maju 2038 r.
• wysokość odsetek, które zapłacimy przez cały okres kredytowania to 279.767 PLN lub 470.000 PLN w przypadku kredytu w złotówkach;

Jeżeli oprócz powyższej raty, możemy sobie pozwolić na comiesięczną spłatę 10% tej kwoty, to w przypadku kredytów walutowych, okres kredytowania skraca się o 5,5 roku. Kredyt spłacimy w grudniu 2032 r., a wysokość odsetek, które zapłaciliśmy jest mniejsza prawie o 59.000 PLN i wynosi nieco ponad 221.000 PLN.

W przypadku kredytu zaciągniętego w PLN różnice te wyglądają następująco: okres kredytowania skraca się prawie o 8 lat - do sierpnia 2030 r. Zaoszczędzamy 143.000 PLN z tytułu niezapłaconych odsetek.

Powyższe wyliczenia nie uwzględniają oczywiście zmian oprocentowania, które następują w całym okresie kredytowania, niemniej ukazują skalę kwot, które możemy zaoszczędzić, jeżeli będziemy postępować w opisany powyżej sposób. Wymagają one także uwzględnienia specyfiki i zapisów umownych każdego kredytu, gdyż te są bardzo zróżnicowane w zależności od banku i rodzaju kredytu.

Dlatego tak ważne jest żeby każdą decyzję o wcześniejszej spłacie kredytu gruntownie przemyśleć i przeliczyć, czy jest to opłacalne i sensowne, w przeciwnym razie zasilimy bank kwotą pieniędzy, z której nie wynikną dla nas żadne korzyści.



---

http://newsletter.cashflowandyou.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 3 lipca 2011

Spłacamy kredyt

Spłacamy kredyt

Autorem artykułu jest Tomek Teodorczyk



Jak spłacić kredyt?
Podejmujemy decyzję kredytową

Podejmując decyzję kredytową, jednym z najważniejszych zagadnień, nad którymi musimy się dłużej zastanowić jest rodzaj raty spłaty kredytu. Jest to decyzja o tyle ważna i złożona, że określa ona nasze wydatki związane z kredytem przez najbliższe kilka lub kilkanaście lat. Na czym polega złożoność tej decyzji?

Zanim omówię dokładniej każdy rodzaj rat, myślę, że warto wspomnieć o podstawowej zasadzie, która powinna nam przyświecać zawsze, kiedy decydujemy się na zaciągnięcie kredytu - zadłużać powinniśmy się tylko do kwoty, która nie stanowi stu procent naszych możliwości finansowych (tzw. zdolności kredytowej).

Nie mam tutaj na myśli bardzo częstego sposobu „obliczania” tej zdolności w taki sposób, że bierzemy kredyt w wysokości wolnych środków które posiadamy. Jednym słowem, jeżeli z analizy w banku wyjdzie nam, że możemy spłacać ratę kredytu w wysokości 700 PLN, to wysokość kredytu dopasowywana jest do tej kwoty - zadłużamy się więc maksymalnie.

Bank jest oczywiście zadowolony, gdyż zarobi na nas więcej odsetek, pracownik banku też jest zadowolony, bo zarobi wyższą prowizję.

A co z nami?

Co się stanie za kilka czy za kilkanaście miesięcy, kiedy wzrośnie oprocentowanie kredytu? Nie mamy już przecież pieniędzy na zapłacenie wyższej o kilka lub kilkanaście procent raty, ponieważ wcześniej nie pozostawilibyśmy sobie żadnych wolnych środków.

Dlatego tak ważne jest podjęcie wszystkich decyzji dotyczących kredytu (zwłaszcza mieszkaniowego) samodzielnie, w oparciu o liczby, a nie chwilowy nastrój czy pod presją czasu.

Jaka rata?

Po pierwsze, musimy wziąć pod uwagę zmiany oprocentowania (zwłaszcza jego wzrost) oraz zmianę kursów walut, jeżeli zaciągamy kredyt w walucie obcej.

Po drugie, trzeba zastanowić się nad naszym podejściem do oszczędzania, czy inwestowania, przynajmniej na przestrzeni najbliższych lat.

Jeżeli bowiem zdecydujemy się na raty malejące (na początku są one wyższe od rat równych), to zmniejszamy automatycznie wysokość wolnych środków, które pozostają nam do dyspozycji, ograniczamy więc nasze możliwości inwestowania, czy oszczędzania.

Kolejny aspekt - czy zamierzamy spłacać kredyt przez cały czas trwania umowy kredytowej, czy też planujemy wcześniejszą spłatę całości lub części kredytu. Konieczne jest wówczas dokładne przeliczenie kosztów, które poniesiemy spłacając kredyt jednym i drugim rodzajem spłat.

Na czym polega różnica w ustalaniu wysokości raty równej i malejącej?

Jak wiadomo, na wysokość każdej raty składa się kapitał i odsetki. W przypadku rat równych, nasze comiesięczne obciążenia są zawsze takie same co do wysokości raty.
W tym przypadku, w początkowym okresie, na wysokość tej raty składają się w większym stopniu odsetki, a w mniejszym kapitał. Natomiast w miarę upływu czasu, część kapitałowa raty jest coraz wyższa, a odsetki maleją.

Przykład

Np. jeżeli rata wynosi 537 PLN,
to odsetki stanowią 417 PLN w pierwszym miesiącu spłaty,
ale już w racie nr 100 odsetki wynoszą 355 PLN,
a po dwudziestu pięciu latach spłaty 120 PLN.

W przypadku rat malejących, nasze comiesięczne spłaty raty kredytu w każdym kolejnym miesiącu są coraz niższe, z tym że początkowo są one wyższe niż raty równe. Rata malejąca składa się ze stałej wysokości kapitału i malejących wraz z upływem czasu odsetek.

Jak to wygląda w praktyce?

Jeżeli rata równa wynosi 537 PLN,
to decydując się na spłatę kredytu w ratach malejących,
w pierwszym miesiącu zapłacimy 694 PLN, w tym 417 PLN odsetek,
rata nr 100 to 580 PLN, z czego odsetki wynoszą 302 PLN,
a po dwudziestu pięciu latach rata to 348 PLN, w tym 71 PLN to odsetki.

W każdym z opisywanych przypadków, raty zmieniają się wraz ze zmianą oprocentowania - z reguły są one coraz wyższe.

To, co jest korzystne dla mnie

Zawsze powinniśmy zadać sobie pytanie: który rodzaj spłat jest dla mnie korzystniejszy? Nie bierzmy przy tym pod uwagę wyłącznie opinii doradcy w banku. Z rozmaitych przyczyn, jego zdanie nie musi być dla nas najlepszym rozwiązaniem. Decyzję musimy podjąć sami z pomocą kalkulatora, czy komputera oraz wydruku harmonogramu spłat, który zawsze otrzymamy w banku lub wygenerujemy sami w Internecie.

Moim zdaniem (uogólniając rzecz jasna całe zagadnienie, ponieważ wszystko tak naprawdę zależy od warunków, na których zaciągnęliśmy kredyt, jak wysokość oprocentowania, okres na który wzięliśmy kredyt, prowizje) - raty równe są dobrym rozwiązaniem, jeżeli chcemy pozostawić sobie pewien margines wolnych środków. Środki te możemy zainwestować, albo zatrzymać zakładając, że rata kredytu na pewno wzrośnie i w ten sposób nie popadamy w panikę, że wysokość raty jest większa, niż nasze obecne możliwości finansowe.

Często spotykanym sposobem zaciągania kredytu jest taki, że obliczamy wysokość kredytu, na jaki możemy sobie pozwolić, wychodząc od raty malejącej, a następnie zaciągamy kredyt w tej właśnie wysokości, ale z ratami równymi. Pozwala nam to, w pierwszych latach zaoszczędzić kilkaset lub kilka tysięcy złotych, w zależności od wysokości kredytu.

Z kolei nad ratami malejącymi powinni zastanowić się ci kredytobiorcy, którzy mają zdolność kredytową zdecydowanie wyższą niż kwota kredytu i mogą pozwolić sobie na wzrost wysokości raty kredytu w późniejszym okresie, spowodowany wzrostem oprocentowania. Także osoby, które zakładają, że ich sytuacja finansowa może w przyszłości ulec pogorszeniu. Należy również wziąć pod uwagę fakt, że jeśli zamierzamy spłacać kredyt przez dwadzieścia lub więcej lat, to całkowity koszt kredytu (kapitał+odsetki) będzie zdecydowanie niższy w przypadku spłat ratami malejącymi.




---

http://newsletter.cashflowandyou.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy zawsze warto nadpłacać kredyt?

Czy zawsze warto nadpłacać kredyt?

Autorem artykułu jest Tomek Teodorczyk



Czy warto korzystać z możliwości wcześniejszej spłaty całości lub części kredytu?

Czy zawsze warto nadpłacać kredyt?

Z pewnością duża część kredytobiorców korzysta z możliwości wcześniejszej spłaty całości lub części kredytu. Chciałbym skupić się na tym drugim przypadku. Czy zawsze opłacalne jest, z punktu widzenia naszych finansów, wpłacanie większych lub mniejszych kwot tytułem częściowej spłaty kredytu?

Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że nawet wtedy, kiedy taka spłata nie będzie obarczona żadną prowizją i opłatą, to nie zawsze jest to opłacalne. Tak jest m.in. w sytuacji, gdy spłacamy kredyt o niskim oprocentowaniu - najczęściej chodzi w tym przypadku o kredyt mieszkaniowy. Dlaczego?

Zysk większy niż koszt odsetek

Po pierwsze, kredyt niskooprocentowany to niższe raty, które co miesiąc płacimy, co oznacza, że mamy więcej wolnych środków „w kieszeni”. Lepiej je zainwestować tak, by przyniosły większy zysk, niż koszt comiesięcznych odsetek.

Bezpieczeństwo finansowe

Po drugie, ze względu na nasze bezpieczeństwo finansowe, zawsze lepiej jest mieć jakieś wolne środki zainwestowane, czy zaoszczędzone na wypadek, gdybyśmy znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej i spłata kredytu zostanie zagrożona.

Wysokość raty

Po trzecie, kredyty mieszkaniowe to głównie kredyty walutowe. W związku z tym, na wysokość raty wpływa nie tylko kurs danej waluty, lecz również stopa procentowa ustalana dla kredytu. Prawdopodobna i spotykana jest więc sytuacja następująca:

Zaciągamy kredyt w określonej wysokości i spłacamy go zgodnie z harmonogramem przez dwa lata. W tym czasie dokonujemy również trzech dodatkowych spłat, każda w wysokości miesięcznej raty (w sumie przez dwa lata spłaciliśmy więc kwotę stanowiącą równowartość 27 rat). W pewnym momencie oprocentowanie kredytu wzrasta o pół procenta, a pół roku później o kolejne pół.

Co się dzieje z naszym kredytem?

Okazuje się, że kapitał, który mamy do zapłacenia w przeliczeniu na złotówki jest taki sam, jak ten, który był w momencie zaciągnięcia kredytu. Wszystkie nasze spłaty zostały „wchłonięte” przez wzrost oprocentowania. Skutek jest taki, że jesteśmy w punkcie wyjścia sprzed dwóch lat, nie mamy odłożonych pieniędzy, ponieważ wszystkie nadwyżki wpłaciliśmy na kredyt, kilkaset lub kilka tysięcy złotych zostało wpłacone na konto banku bez żadnych korzyści dla nas.

Każdy bank proponuje podobne warunki

Niejednokrotnie podkreślam konieczność każdorazowego dokładnego przeliczenia tych elementów umowy kredytowej, które przeliczyć można. Dotyczy to zwłaszcza kredytu mieszkaniowego, jako że wchodzą tu w grę bardzo duże kwoty.

Tymczasem, bardzo często przyszli kredytobiorcy zamiast przeanalizować oferty jak największej ilości banków, rezygnują po wizytach w dwóch, czy trzech oddziałach, zakładając, że oferta wszystkich banków jest w zasadzie taka sama i nigdzie nie otrzymamy lepszych warunków. Nic bardzie mylnego i ... kosztownego.

Gdyby rzeczywiście oferty kredytowe banków były identyczne, to nie byłoby większych różnic chociażby w zyskach banków, a wszelkie rankingi i badania dostępności produktu, czy poziomu obsługi klienta byłyby zbędne.

Na szczęście oferta dotycząca kredytów jest bardzo urozmaicona i lekkomyślnością przyszłego kredytobiorcy jest pominięcie tego faktu i zbyt szybkie zakończenie poszukiwania najlepszej dla siebie oferty. Czym skutkuje takie zaniechanie?

Albo kredytu nie zaciągamy, ponieważ w bankach, które odwiedziliśmy okazało się, że nie mamy zdolności kredytowej, albo wzięliśmy kredyt, który jest o wiele droższy w obsłudze niż oferowany w innym banku, którego warunków nie chciało nam się sprawdzić.

Różnice mogą być naprawdę znaczne

Kryteria, które potrzebne są do obliczenia zdolności kredytowej są rzecz jasna identyczne w każdym banku, ale występują duże różnice w sposobie ich interpretacji i wyliczania. Banki różnie przyjmują chociażby kwoty potrzebne do utrzymania, różnicując je np. w zależności od wielkości miejscowości, w której mieszka kredytobiorca, czy przyjmując różne wysokości tej kwoty (np. stała kwota na każdą osobę w tzw. gospodarstwie domowym lub kwota malejąca wraz z liczbą osób na utrzymaniu).

Należy pamiętać również o tym, że w części banków decyzję podejmuje człowiek (decyzja jest w większym stopniu „proklientowska”), a w innych tzw. system, który bardzo często podejmuje różne decyzje co do wysokości kredytu, mimo wystąpienia takich samych parametrów typu wynagrodzenie, zobowiązania itd. (jedna osoba otrzyma kredyt, druga już nie, albo będzie on w niższej wysokości).

Chcąc wspomóc powyższy opis przykładem, przeanalizowałem w zeszłym tygodniu ofertę 4 banków, które miały najlepszą z mojego punktu widzenia ofertę na rynku i okazało się, że kwota kredytu, którą mi zaproponowano wahała się między 180.000 PLN a 275.000 PLN.

Bez wnikania w szczegóły typu prowizje, czy opłaty, które występują w każdym kredycie, widać, że różnica jest bardzo duża i może oznaczać możliwość kupienia lub konieczność rezygnacji z zakupu wymarzonego mieszkania.





---

http://newsletter.cashflowandyou.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Karty kredytowe

Karty kredytowe

Autorem artykułu jest Tomek Teodorczyk



Za wszystko zapłacisz ... czyli jak ustrzec się spirali zadłużenia?


Bardzo podoba mi się reklama jednej z kart kredytowych, z której dowiadujemy się, że są co prawda rzeczy, których nie kupisz za żadne pieniądze, ale zdecydowanie więcej jest takich, które kupić możesz i za które zapłacisz tą właśnie kartą.

Za wszystko zapłacisz

Reklama jest zrobiona ciekawie, występują w niej szczęśliwi ludzie, kupujący to, na co mają ochotę, więc generalnie wszystko wygląda pięknie.

Także produkt (karta) jest ogólnie dostępny, oferuje go praktycznie każdy bank w Polsce, praktycznie każdemu, kto pracuje. Jednym słowem: ciekawie zrobiona reklama produktu dla każdego.

Produkt dla każdego

Chciałbym zatrzymać się na moment w tym miejscu. Kartę kredytową, jak już wspomniałem, może otrzymać praktycznie każdy. Niestety, praktycznie każdy ma również większe lub mniejsze problemy z jej spłacaniem.

Dlaczego? Bo banki nie kierują się tutaj wyliczeniami tak ścisłymi i rygorystycznymi jak w przypadku kredytu pomimo, że ta właśnie karta jest jak najbardziej produktem kredytowym.

Nieprzemyślane ryzyko

Oznacza to, że taką kartę może otrzymać każdy, kto uzyskuje jakiś dochód i na dodatek w wysokości kilkukrotności swojego miesięcznego wynagrodzenia. Biorąc pod uwagę niski stopień świadomości na temat finansów w naszym kraju, rodzi to ryzyko, że posiadacze tych kart nie będą korzystać z nich w sposób do końca przemyślany i właściwy.

Nie chcę jednak skupiać się na szczegółach oferty kart kredytowych. Wspomnę tylko bardzo wysokie oprocentowanie takich produktów, jakże często powodujące popadanie w „spiralę” kredytową, spłaty minimalne, w których tak naprawdę spłacane są jedynie odsetki i koszty banku, a w bardzo małej części kapitał, od którego dalej naliczane są odsetki i tak bez końca i o innych problemach wynikających z niewłaściwego użytkowania kart kredytowych.

Spirala zadłużenia

Chciałbym skupić się w tym miejscu na czym innym. Widząc rosnące w wielkim tempie zadłużenie Polaków, zawsze ciekawiło i zastanawiało mnie, dlaczego tysiące osób woli pójść do banku po kredyt, kartę, limit itd. i wydać pożyczone pieniądze na coś, co jest być może potrzebne, ale nie zawsze niezbędne, zamiast uczciwie i szczerze przeanalizować swoją sytuację zanim zdecydują się na podjęcie tak ważnej i skutkującej na wiele lat decyzji.

Być może wynika to z owej nieznajomości podstaw rynku finansowego, znaczenie ma tutaj pewnie brak albo posiadanie niewielkiej tzw. inteligencji finansowej. Być może w końcu jest to wynikiem oddziaływania reklam.

Zdolność kredytowa

Dzisiaj, tysiące osób znajduje się w sytuacji, w której ich zadłużenie jest tak duże i tak szybko narasta, że jedynym dla nich rozwiązaniem jest wzięcie kolejnego kredytu na spłatę poprzedniego. Dzieje się tak do momentu, kiedy bank odmówi jego udzielenia ze względu na brak tzw. zdolności kredytowej.

Zastanawiające jest również to, skąd bierze się z jednej strony przywiązanie do pracy etatowej, która poza nielicznymi wyjątkami oferuje pracownikowi bardzo niewielkie wynagrodzenie, z drugiej zaś optymizm pozwalający nie zauważać skali rosnącego zadłużenia sięgającego często wysokości rocznych dochodów? Czyżby nadal tak mocna była wiara w „pewność” i „stałość” zatrudnienia?



---

http://newsletter.cashflowandyou.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl