piątek, 15 kwietnia 2011

Mieszkanie dla studenta

Mieszkanie dla studenta

Autorem artykułu jest Andrzej Lamparski



Wynająć czy kupić mieszkanie na studia.
Najpopularniejsze uczelnie zlokalizowane są w dużych aglomeracjach co skutkuje tym, że cena za wynajem mieszkania jest wielokrotnie wyższa niż w małych miejscowościach.
Gdy stać nas na opłacenie tak wysokiego czynszu warto zastanowić się czy nie warto zakupić mieszkanie na własność.

Już za moment rozpocznie się nowy rok akademicki, rodzice przyszłych studentów wychodzą z siebie, żeby znaleźć lokum dla młodego człowieka. Najpopularniejsze uczelnie zlokalizowane są w dużych aglomeracjach jak Warszawa, Gdańsk, Kraków, Poznań itp. co skutkuje tym, że cena za wynajem mieszkania jest wielokrotnie wyższa niż w małych miejscowościach. W okresie sierpień - wrzesień następuje ponadto dodatkowo okresowy wzrost cen spowodowany zwiększonym popytem napędzanym przez rzesze studentów pierwszego roku poszukujących mieszkań. Koszt najmu kawalerki w stolicy niejednokrotnie wacha się od 1500 zł do 2000 zł co jest już znacznym obciążeniem budżetu domowego a z wydatkowania tych pieniędzy nie otrzymujemy żadnych korzyści finansowych. Oczywiście istnieje zawsze możliwość wynajęcia nieco większego mieszkania i rozłożenia kosztów na kilka osób, które by je zajmowały, ale mimo to i tak w dalszym ciągu pozostaje to znaczna kwota do zapłaty co miesiąc.

W przypadku gdy stać nas na opłacenie tak wysokiego czynszu warto zastanowić się czy nie warto byłoby zakupić mieszkanie na własność. W okresie kryzysu gospodarczego ceny mieszkań znacznie spadły i może się okazać, że koszt obsługi rat za kredyt hipoteczny na zakup mieszkania jest zbliżony do ceny najmu mieszkania. Takie rozwiązanie ma niebagatelną zaletę polegającą na tym, że pomimo kosztów miesięcznych pozostających na podobnym poziomie mamy na własność nieruchomość, którą można po zakończeniu studiów sprzedać lub wynajmować dalej i spłacać kredyt mieszkaniowy z uzyskanego czynszu. Przy przyjęciu takiego toku rozumowania okazuje się że mieszkanie dla studenta jest świetną inwestycją. Przy zaciągnięciu kredytu długoterminowego koszty jego obsługi obciążają nasz budżet tylko w okresie studiów (praz są na podobnym poziomie co koszty najmu), natomiast po zakończeniu studiów mieszkanie wynajmujemy i spłata kredytu w znacznej części może być sfinansowana ze środków pozyskanych z najmu, no i oczywiście mieszkanie cały czas pozostaje naszą własnością.

---

Portale finansowe My-Bankier.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kryzys… mieszkania i kredyty

Kryzys…mieszkania i kredyty

Autorem artykułu jest johnny



Kryzys… to chyba jedno z najpopularniejszych ostatnimi czasy słów pojawiających się w prasie, telewizji a także prywatnych rozmowach wielu ludzi. Światowy kryzys rozpoczął się w USA od tamtejszego rynku nieruchomości, a konkretnie powiązanego z nim rynku kredytów hipotecznych.

Amerykańskie banki i instytucje pożyczały pieniądze osobom, które nie były w stanie podołać finansowo spłacie kredytu, lub też miały na to niewielkie szanse. Efekt takiego postępowania wszyscy znamy doskonale i odczuwamy po dziś dzień. Innym zwiastunem nadciągających kłopotów było ogłoszenie upadłości 15 września 2008 r. przez jeden z największych banków w USA, a mianowicie Lehman Brothers. Wiadomość ta spowodowała panikę na amerykańskiej giełdzie i w ten właśnie sposób fala kryzysu stopniowo „zalała” cały świat i wpłynęła w większym lub mniejszym stopniu na wszystkie gałęzie gospodarki, także na rynek nieruchomości w Polsce.

Bułka, pieczywo, mleko i inne produkty spożywcze, to coś, co kupujemy niemal codziennie. Paradoksalnie rynek nieruchomości możemy przyrównać właśnie do zakupów spożywczych, a mianowicie niezależnie od panujących ogólnie okoliczności musimy jeść i mieć gdzie mieszkać. Ludzie kupowali, kupują i będą kupować mieszkania, domy, działki budowlane, będą także wynajmować lokale zarówno te mieszkalne jak i pod działalność gospodarczą.

Oczywiście skutki kryzysu wpłynęły na częstotliwość tych zakupów, a konkretnie ograniczyły ich możliwości. Wzrost ceny pieniądza na międzybankowych rynkach spowodował „podrożenie” kredytu dla potencjalnego klienta. Zaostrzyła się także polityka przyznawania kredytów. O ile jeszcze kilkanaście miesięcy temu kredyt mogła uzyskać osoba ze średnimi zarobkami, o tyle dziś ta poprzeczka została znacznie podniesiona. Większość banków wymaga od potencjalnego kredytobiorcy wkładu własnego w wysokości nawet 30% wartości nieruchomości, którą chcemy nabyć. Dokładniej także „prześwietla się” osoby ubiegające się o kredyt hipoteczny.

Wszystkie te czynniki spowodowały do spadku ilości sprzedawanych mieszkań co skutkuje obniżeniem ich ceny. Najwięcej kłopotów mają osoby, które zaciągnęły kredyty już we wcześniejszych latach i teraz zamiast spłacać je na dotychczasowych warunkach niejednokrotnie zmuszone są do renegocjowania umowy z bankiem, praktycznie zawsze oznaczało to pogorszenie warunków kredytowych.

Pomimo licznych interwencji KNF-u część klientów niestety przystała na te zmiany, co niestety wiąże się z tym, że owe warunki będą obowiązywały bardzo długo, nawet po „zakończeniu” światowego kryzysu, o ile nie do końca trwania umowy kredytowej, gdyż jest mało prawdopodobne żeby banki, w przypadku poprawy sytuacji na rynku pieniężnym, zrobiły ukłon w stronę klienta proponując mu zmianę warunków umowy na bardziej korzystne. Jednak jak to będzie wyglądało w praktyce pokaże czas. Sytuacja taka związana była ze słabnącym złotym, zwłaszcza w stosunku do franka szwajcarskiego, co spowodowało wzrost rat dotychczasowych kredytów.

Skutki recesji dotknęły nie tylko tych, którzy chcą kupić mieszkania, ale także tych, którzy te mieszkania budują. Deweloperzy aby przyciągnąć potencjalnego klienta i zachęcić go do zakupu oferują szereg dodatkowych korzyści, np. miejsce parkingowe, garaż, a coraz częściej także auta czy wakacyjne wyjazdy w tropikalne strony. Podobne sytuacje możemy zaobserwować na rynku wtórnym. Tam w prawdzie nikt nie zaoferuje nam auta czy wycieczki w cenie mieszkania, jednak możemy starać się uzyskać jakiś rabat od ceny wyjściowej, który może sięgać nawet 10%, zaś w „skrajnych” przypadkach, gdy komuś bardzo zależy na sprzedaży taki upust może sięgnąć nawet 20-25% ceny wyjściowej. Pomimo tego, jak mogłoby się wydawać, cena za m2 utrzymuje się na stałym poziomie, to właśnie dodawanie wszelkiego rodzaju prezentów, czy też możliwość negocjacji ostatecznej ceny sprawia, że wartość nieruchomości dość znacznie spadła. Przykładem może być m2 mieszkania w Warszawie gdzie różnica miedzy lipcem 2008 a 2009 wynosi od 600 do 1000 zł na m2.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co to jest kredyt hipoteczny?

Co to jest kredyt hipoteczny?

Autorem artykułu jest Kajstek Wichura



Bez kredytów nie da sie życ w dzisiejszych czasach. Każda osoba ma przynajmniej jeden zaciągnięty kredyt. Różnica pomiędzy kredytami jest różna i nie sprowadza się wyłącznie do wysokości oprocentowania...

Kredyt hipoteczny to jeden z rodzajów kredytów jaki można uzyskać w banku bądź innej placówce do tego przeznaczonej. Procedura dostanie takiego kredytu praktycznie niczym się nie różni od pozostałych. Przychodząc do spółki, gdzie chcemy pożyczyć kwotę( obojętne czy to duża czy mała suma) ukazujemy swój dowód tożsamości. I tak samo jak w przypadku kredytu mieszkaniowego praktycznie można wyjść z banku z pożyczoną sumą pieniędzy. Jednakże kredytodawca udzieli zapomogi pieniężnej, jeżeli udowodnimy, że mamy stałe zameldowanie oraz przychody na przykład z wykonywanej pracy bądź pochodzące z gospodarstwa. Wówczas trzeba zapewnić, iż jest się w stanie spłacić daną kwotę wraz z odsetkami. Haczyk jest jednak taki, że biorąc zapomogę w postaci gotówki trzeba dać coś w zamian tzw. Pod zastaw. Nie może to być coś nieużytecznego lub niepotrzebnego. Rzecz, którą wpisujemy w ten zastaw musi być równie drogocenna jak kredyt hipoteczny. Powinna być ona wyceniona mniej więcej na kwotę samej pożyczki, aby osoba udzielająca pomocy, była pewna, że zwrócimy całą kwotę wraz z naliczonymi odsetkami. W przypadku nie zwrócenia kwoty z procentami, placówka ma prawo wziąć rzecz, którą się posłużyliśmy, aby tę pożyczkę wcześniej dostać. Czy to był samochód czy mieszkanie bądź jakakolwiek inna cenna ( nie tylko dla nas) rzecz bank powinien ją zabrać. Wtenczas kredytobiorca nie jest w stanie nic zrobić, ponieważ podpisał umowę, w której wyraźnie jest napisane, że w razie nie zwrócenia kredytu dana spółka przez komornika lub bezpośrednio ona sama ma prawo odebrać zastawiony przedmiot. Podsumowując - Kredyty hipoteczne to szybki sposób w przypadku braku pieniędzy. Jednakże trzeba pamiętać, że w sytuacji, w której nie zwróci się danej ilości pieniędzy wcześniej już ustalonej) placówka pożyczająca daną kwotę może odzyskać pieniądze, poprzez odebranie przedmiotu ( w postaci samochodu lub mieszkania), który wcześniej dało się w tak zwany opisany wyżej zastaw. Jednym słowem warto wziąć taki kredyt w przypadku braku gotówki, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami kiedy nie zwróci się należytej kwoty.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Już wkrótce szybka pożyczka nawet z kasowego okienka. Czy to możliwe?

Już wkrótce szybka pożyczka nawet z kasowego okienka. Czy to możliwe ?

Autorem artykułu jest arab1



Dzięki kryzysowi, coraz popularniejsze stały się pożyczki, potocznie nazwane chwilówkami. Obecnie nawet w okienku, w którym opłacamy rachunki, można dostać tzw. chwilówkę czyli kwotę od 100 do 500 zł. Jednakże jest mały haczyk.

Takie pożyczki bywają z reguły bardzo wysoko oprocentowane. Grupa Finansowa Expert, która prowadzi ok. 170 tzw. okienek kasowych w całej Polsce, poszerza ofertę o nowy produkt tzw. pożyczki chwilówki. O taką pożyczkę w wysokości od 100 do 500 zł może starać się praktycznie każdy z klientów.

Trwający blisko pół roku pilotaż zakończył się sukcesem. W tym czasie udzieliliśmy 3 tys. pożyczek. Ich spłacalność oscyluje w granicy 96 proc. - mówi Włodzimierz Karkoszka, prezes zarządu GF Expert.

Pożyczkę udzielamy jedynie osobie, która jest naszym stałym klientem. Warunkiem jest opłacenie przez nią przynajmniej pięciu rachunków w ciągu ostatnich trzech miesięcy - wymienia Włodzimierz Karkoszka.

Chwilówka może być przeznaczona na dowolny cel, a można ją otrzymać podczas jednej wizyty w oddziale bez poręczyciela - dodaje Karolina Tyszkiewicz z biura rzecznika prasowego Kasy Krajowej, zrzeszającej spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe.

Załatwienie niezbędnych formalności trwa raptem kilka minut. Przeważnie wystarczy dowód osobisty i napisane oświadczenie o zatrudnieniu lub emeryturze.

Takie punkty kasowe mogą stać się alternatywą dla okienek bankowych, dla tzw. chwilówek. W przypadku tego typu pożyczek nie obowiązuje ustawa antylichwiarska,wg. której koszty udzielenia pożyczki nie mogą przekraczać 5 proc. jej wartości, natomiast oprocentowanie w skali roku nie może być wyższe niż 20 proc. Może się zatem okazać, że pożyczając np: 200 zł po miesiący musimy spłacić 280 zł, dlatego przed zaciągnięciem takiej pożyczki warto sprawdzić, jakie są całkowite koszty które musimy ponieść w trakcie jej spłaty.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

To właśnie ONI są winni, gdy wzrastają raty kredytów walutowych

To właśnie ONI są winni, gdy wzrastają raty kredytów walutowych

Autorem artykułu jest Bankier



Kto jest winien, kiedy raty naszego kredytu walutowego gwałtownie wzrastają i wpadamy w finansowe tarapaty? Naturalnie, wszyscy to wiemy. Winni są zawsze ci sami ludzie. Że też nie ma na nich siły.

Kredyty walutowe to często bardzo dobry wybór. Wybierając kredyt (denominowany) w obcej walucie często płacimy raty niższe, niż w przypadku kredytów złotówkowych. Bywa, że dużo niższe.

Wtedy jesteśmy zadowoleni i szczycimy się naszą inteligencją finansową. Patrzymy z góry na tych wszystkich „nie-tak-sprytnych-jak-my" kredytobiorców złotówkowych i kiwamy w zadumie głowami nad ich smutnym losem.

Problem pojawia się, gdy kurs waluty (zupełnie niespodziewanie) zaczyna zmieniać się na naszą niekorzyść. I zamiast niższych rat, mamy raty wyższe. Zamiast oszczędności - dodatkowe koszty.

Co myśli strapiony kredytobiorca, który połakomił się na tańsze raty kredytu w obcej walucie, a kurs nie zachował się zgodnie z jego przewidywaniami? I zamiast zyskać, poniósł on znaczne straty?

Otóż taki kredytobiorca wie, że to nie jego wina. Winni są, jak zawsze, ONI.

Kim są ONI?

Oto bardzo niekompletna lista ONYCH:

Spekulanci walutowi. Wszyscy wiemy, a tabloidy - szukające wspólnego wroga - pogłębiają w nas tę wiarę, że jeśli my ponosimy straty na naszych nietrafionych inwestycjach czy innych decyzjach finansowych, to winni są zawsze spekulanci. Jeśli my zaciągniemy nietrafiony kredyt, to w ogóle nie powinniśmy ponosić konsekwencji. W końcu jesteśmy ciężko pracującymi ludźmi, a takim ludziom się NALEŻY. A w ogóle to ONI zarabiają, gdy my tracimy. To wystarczy, aby wzbudzić w nas uzasadniony gniew, a wrednych spekulantów skazać na potępienie.

Rząd - ponieważ nie powstrzymał spekulantów i nie sprawił, abyśmy to my zarobili, a oni stracili. Tak byłoby sprawiedliwiej.

Bank centralny - ponieważ nie podjął interwencji zgodnej z naszymi interesami.

Bank, który udzielił nam kredytu w walucie. W końcu to bank zna się na finansach, nie my. To bank powinien nas powstrzymać przed tą decyzją. I co z tego, że najpierw błagaliśmy, a potem awanturowaliśmy się, kiedy bank oferował nam kredyt złotowy, stawiając nawet przed nami wyższe wymagania, aby zniechęcić nas do waluty. To wszystko nie jest teraz istotne i nie zamierzamy o tym pamiętać. Istotne jest tylko to, że straciliśmy.

Eksperci z finansowych portali i gazet, którzy zalecali kredyty walutowe jako pewną drogę do mniej uciążliwego kredytu.

Być może najbardziej winni różnym naszym poglądom głoszonym przez długie lata i podejmowanym na ich podstawie decyzjom są właśnie ci eksperci. Ale - z wszystkich winnych powyżej - i tak to tych ekspertów lubimy najbardziej.

---

Bankier.pro - kredyty i inne produkty bankowe


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl